sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 3


Wieczorem miały się spełnić moje marzenia. El Clasico nadchodzę!!! Byłam całkiem wniebowzięta. Chodziłam dookoła stołu w salonie i zastanawiała się co na siebie założyć, na tak wielką okazje. Po 30 minutach główkowania zdecydowałam się zadzwonić do Rose, żeby mi pomogła.
- Halo! Rose? Chodź do mnie!
- Nie chce mi się… co się stało?
- Sytuacja kryzysowa! Nie zadawaj tylu pytani tylko wbijaj.
- No dobra…
Entuzjazm w jej głosie po prostu mnie poraził, ale byłam tak podjarana, że totalnie się tym nie przejmowałam. Usłyszałam pukanie do drzwi. Rzuciłam się na nie jak jakiś drapieżnik na swoją ofiarę. Evans stała i patrzyła  na mnie jak na totalną idiotkę.
- Co się znowu stało?
- Nie mam się w co ubrać na mecz!!
- Nawet mi nie mów, że tylko dlatego musiałam tutaj biec…- zrobiła taką minę, że dałabym wszystko żeby ktoś zrobił jej zdjęcie- Przecież idziesz na mecz!!! Ogarniasz? Ubierz koszulkę Realu…, a właśnie, pożycz mi jakąś.
Zatkało mnie. Jak mogłam być tak głupia? Otworzyłam szafę i zobaczyłam swoją kolekcje koszulek piłkarzy. Oczywiście pokłóciłyśmy się o jedną. Po 15 minutach szczęśliwa Rose paradowała w koszulce Cristiano Ronaldo, a ja założyłam tą z nazwiskiem Ramos. Wyszliśmy wcześniej z hotelu, ale to i tak nie uchroniło nas przed wielkim korkiem w centrum Barcelony. Strasznie się denerwowałam, że nie zdążymy na wyjście piłkarzy. Na szczęście nie potrzebnie, byliśmy jednymi z pierwszych osób zasiadających na trybunach. Oczywiście mój genialny braciszek kupił miejsca w strefie kibiców Barcy i byłyśmy z Rose jedynymi ludźmi  w białych barwach. Większość patrzyła na nas dziwnie… wręcz wrogo. Nic sobie z tego nie robiąc wyczekiwałam z niecierpliwością aż piłkarze wyjdą na boisko. Nagle zabrzmiał hymn Barcelony i zawodnicy wyszli na murawę. Moje serce biło tak szybko, że na 100% pobiłam jakiś rekord. Widziałam ich, naprawdę ich widziałam!!! Stali tam sobie jak gdyby nigdy nic, jakby nie zdawali sobie sprawy co ze mną robią. Na ich twarzach malował się spokój, opanowanie i koncentracja. Cały czas nie mogłam uwierzyć, że to nie kolejny piękny sen. Piłkarze podali sobie ręce i gra się zaczęła.
Realowi od samego początku nie szło. Podania były niecelne, zdenerwowanie coraz większe, a czas ciągle płynął. W końcu Messi w indywidualnej akcji strzelił pierwszą bramkę dla Barcy. Moja trybuna oszalała ze szczęścia i euforii. Ashley zaczęła się drzeć „Hala Barca” i Peter musiał ją uciszać, bo wzbudzała powszechne zainteresowanie i rozbawienie w swojej mega krótkie spódniczce i wysokich szpilkach. Z przygnębioną miną usiadłam i czekałam na „lepsze jutro”. Niestety do końca pierwszej połowy nic się nie zmieniło. Moi idole stracili wiarę w siebie i schodzili do szatni ze spuszczonymi głowami.
Moja mina wyrażała wszystko, a oczy ciskały piorunami na kibiców Barcy, którzy tańczyli i wskazywali mnie palcem jawnie się ze mnie śmiejąc. Nie mogłam tego znieść. Pociągnęłam Rose za rękaw i wyprowadziłam z trybuny. Poszłyśmy do Mcdonald’a na stadionie, żeby w końcu zjeść coś normalnego. Wpychając w siebie cheeseburgera żaliłam się mojej przyjaciółce na wszystkie niesprawiedliwości i krzywdy tego świata. Naburmuszona jak małe dziecko zajęłam swoje miejsce obok Chrisa i czekałam na rozpoczęcie drugiej połowy.
Spodziewałam się, że piłkarze wrócą odmienieni po kazaniach od trenerów, ale to co zobaczyłam przerosło moje wyobrażenia. Pepe i Marcelo szli obok siebie śmiejąc się  z biednego Ozila, który nie mógł sobie poradzić ze swoimi sznurówkami. W końcu Cristiano przewracając oczami podszedł do niego i zrobił mu śliczne kokardki. Myślałam że padnę gdy Mesut uściskał serdecznie Crisa i rozpromieniony poleciał do Casillasa pochwalić cię że ma lepiej zawiązane buty od niego. Iker z miną znudzonego rodzica pogłaskał Ozile po główce i odszedł. Jakim cudem byli tak spokojni?! Zdawało się że mecz mieli głęboko gdzieś. Widać było, jak opanowanie zawodników wpływa kojąco na zdenerwowanych kibiców.
W końcu sędzia zagwizdał i rozpoczęła się druga połowa meczu. Piłkarze Realu grali jakby ta pierwsza połowa w ogóle nie istniała. Już po pięciu minutach gry Cristiano Ronaldo wbił pierwszą bramkę. Sektory kibiców królewskich po prostu oszalały. Zaczęłyśmy z Rose skakać i krzyczeć. To było niesamowite uczucie, chciałabym być teraz z kibicami Madrytu… Oczywiście nie zostałyśmy niezauważone. Jako jedyne przytulałyśmy się i tańczyłyśmy jakiś dziwny taniec gdy wszyscy dookoła siedzieli załamani. Ludzie w białych koszulkach zaczęli nam machać z innych trybun, a my oczywiście odmachiwałyśmy z naszym firmowym uśmiecham na twarzy. Większość podłapała nasz pomysł i wkrótce wszyscy kibice Los Blancos machali sobie nawzajem i przesyłali buziaki. To było niesamowite. Tylu otwartych ludzi. W Polsce taka akcja w życiu by nie wypaliła. Nagle Rose zaczęła mnie ciągnąć za ramie, prawie mi go odrywając i darła mi się coś do ucha ale ja zupełnie nic nie rozumiałam. Wskazała palcem na telebim, a tam??!! Moja zszokowana twarz! Po trybunie poniósł się delikatny śmiech gdy wszyscy zobaczyli moją głupią minę. Popaczyłyśmy z Evans po sobie. Oczywiście Ashley za wszelką cenę starała się zabłysnąć i robiła wszystko by tylko było ją widać na telebimie, ale bez skutku. W końcu postanowiła użyć radykalnych środków i bezczelnie zepchnęła mnie z mojego miejsca. Wylądowałam na ziemi i z żądzą mordu spojrzałam na blondi, która wdzięczyła się i wyglądała jakby ją coś bolało. Moja reakcja była błyskawiczna… po prostu rzuciłam się na nią z pięściami. Barbie wydzierała się jak jakaś świnia u rzeźnika. Chłopcy zaczęli nas rozdzielać a Rose zawzięcie mi kibicowała jak zresztą połowę stadionu bo cały czas byłyśmy na telebimie.
-Przywal jej!!!! Dawaj Madd!!!- trzeba przyznać, że Evans była w sowim żywiole, czego nie można było powiedzieć o Ashley.
-Tylko nie w twarz! Błagam tylko nie w twarz! Peter ratuj mnie!
W końcu zostałam brutalnie odciągnięta przez Chrisa, który starał się coś do mnie mówić, ale do mnie nic nie docierało. Byłam tak wściekła, że miałam ochotę kogoś zabić. Najlepiej barbie. I właśnie w tym momencie stało się coś niesamowitego, coś niezwykłego, coś co wstrząsnęło całym stadionem. Sergio Ramos w pięknej główce po rzucie rożnym strzelił drugiego gola dla królewskich. Cała złość w jednej chwili wyparowała. Zaczęłam krzyczeć i piszczeć. Chris, który nie mógł mnie już utrzymać puścił mnie wolno. Razem z Rose wykonywałyśmy po raz kolejny nasz dziwny układ taneczny, ciesząc się nie tylko prowadzeniem Realu, ale także zwycięstwem nad Ashley. Do końca spotkania zostało jeszcze 10 minut a nerwy sięgały zenitu. Na szczęście do końca meczu nic się nie zmieniło i Real Madryt wygrał wynikiem 2:1!!! Po wyjściu przed stadion zobaczyłam dużą grupę kibiców królewskich więc do nich podbiegłam. Na szczęście znali angielski.
- Hej.
- No hej, mam nadzieję że porządnie przywaliłaś tej blondynce- powiedział jeden z nich szeroko się do mnie uśmiechając. Lekko się zarumieniłam.
- Ty już się o to nie martw. Co planujecie, bo ja z koleżanką nie znamy tutaj nikogo…
- Z koleżanką?- zapytał wyraźnie zainteresowany.
- No tak, Rose chodź tutaj!- zawołałam do kumpeli.
- Co jest?- zapytała z ciekawością przyglądając się wysokiemu Hiszpanowi.
- Wybieramy się na obejście pobliskich klubów, może chcecie iść z nami?- tym razem odezwał się przysadzisty blondyn, który w żadnym calu nie przypominał Hiszpana. Wyglądał na grubo starszego erotomana. Od razu obiecałam sobie że będę się od niego trzymać z daleka.
- Co ty na to Rose?- zapytałam i spojrzałam na Evans. Odpowiedziała mi szerokim uśmiechem co uznałam za zgodę.- No to idziemy!
- Gdzie idziecie?- właśnie poszedł do nasz Peter, a ja przeklęłam w duchu dzień w którym przyszedł na świat. 
- My właśnie poznałyśmy nowych kolegów, którzy byli tak mili że przyjęli nas do swojego kręgu i zaproponowali…
- Nie obchodzi mnie to co wam zaproponowali- przerwał nam Piotrek i patrząc z obrzydzeniem na koszulki Realu- wracamy do hotelu.
- Ale przecież jesteśmy w BARCELONIE!!!- wydarłam się z płaczliwą miną- nie możemy spać grzecznie jak jakieś dzieci…
- Serio? A mi się wydaje, że wy jesteście jeszcze dziećmi! Lepiej się pożegnajcie z waszymi- tu spojrzał z pogardą na starszego erotomana- znajomymi bo jedziemy za 5 minut.
I tak po prostu sobie odszedł. No myślałam że wezmę i cisnę czymś w niego…
- Ok… wolimy się nie narażać waszemu opiekunowi…
- Daj spokój, mój brat jak zawsze zgrywa mojego ojca. Daj mi  swój numer, jak uda nam się wyrwać to do was dołączymy.
Wymieniliśmy się kontaktami i razem z Rose stałyśmy i parzyłyśmy się jak nasza jedyna nadzieja na dobrą zabawę odchodzi. Potem ze zwieszonymi głowami odwróciłyśmy się i poszłyśmy do samochodu.
Zaraz gdy podjechaliśmy pod hotel wypadłam z auta i bez słowa zamknęłam się w swoim pokoju. Chodziłam tam i z powrotem po sypialni próbując coś wymyślić, ale nic nie przychodziło. Nagle usłyszałam jak ktoś puka do drzwi. Nie zamierzałam otwierać, ale usłyszałam cichy głos.
- Madd to ja- Rose otwórz.
Popędziłam do drzwi prawie zabijając się o framugę. Za nimi stała Evans ubrana w najlepsze i najsexowniejsze ciuchy jakie widziały moje oczy.
- OMFG!!! Co ty odwalasz??? Skąd ty masz ten gorset!!! Wyglądasz jakbyś miała zaraz wejść na jakąś rurę!
- Och nie gadaj tylko się przebieraj. Idziemy na imprezę!
- Co? Jak? Gdzie?- jąkałam się oniemiała.
- Nieważne, pośpiesz się.
Poleciałam do szafy potykając się o swoje nogi. Otworzyłam ją i po raz kolejny stanęłam przed wiecznym problemem, a mianowicie „co na siebie włożyć”. Oczywiście Rose wyciągnęła najkrótszą sukienkę jaką zobaczyła i zaczęła piszczeć i skakać z nią dookoła mnie. Ehh… w życiu tego nie założę. Wyjęłam krótkie spodenki, jakąś bluzkę odkrywającą brzuch i ubrałam trampki.
Zrobiłam sobie dość ostry makijaż i odwróciłam się do przyjaciółki która cały czas trzymała kurczowo sukienką w ramionach.
- Dobra, no to zapodawaj ten twój genialny plan jak mamy zniknąć na całą noc żeby Peter tego nie odkrył?
- Właściwie nie ma żadnego planu, bo Twój kochany braciszek też wybrał się na miasto i go nie ma…- powiedziała Evans z cwaną miną
- Skąd wiesz???- wybałuszyłam oczy
- Przeszłam się do jego pokoju, ale nikogo nie było, auta przed hotelem też nie ma więc…- zaczęła Rose, a ja mentalnie się spoliczkowałam że na to nie wpadłam.
- To zajebiście!!!- zaczęłam się drzeć i skakać w kółko- ty moja mądra przyjaciółko, twoja inteligencja ocaliła nam życie!!!- wydzierałam się wniebogłosy.
Evans zaczęła się śmiać i pokładać po podłodze. W końcu się jakoś ogarnęłyśmy. Rose zadzwoniła po TAXI, a ja do chłopców, żeby zorientować się gdzie są. Zadowolone i cholernie z siebie dumne wsiadałyśmy do żółto- czarnego auta i pojechałyśmy do światowego centrum rozrywki. 

1 komentarz:

  1. asdfghjk xD Rose ty geniuszu :P
    śwoetne i dobrze, że zmieniłaś czcionkę! XD
    Pisz dalej młoda! :DD
    sdfghjk
    ja w koszulce Cristiano <33
    znaaczy Rose O.o
    i ta jej sukienka! omfg xD na jaką rurę wskoczy? hahah
    dobra pisz dalej.. chce żeby Rose była z Peterem xD lol

    OdpowiedzUsuń