Wieczorem
miały się spełnić moje marzenia. El Clasico nadchodzę!!! Byłam całkiem
wniebowzięta. Chodziłam dookoła stołu w salonie i zastanawiała się co na siebie
założyć, na tak wielką okazje. Po 30 minutach główkowania zdecydowałam się
zadzwonić do Rose, żeby mi pomogła.
- Halo!
Rose? Chodź do mnie!
- Nie chce
mi się… co się stało?
- Sytuacja
kryzysowa! Nie zadawaj tylu pytani tylko wbijaj.
- No dobra…
Entuzjazm w
jej głosie po prostu mnie poraził, ale byłam tak podjarana, że totalnie się tym
nie przejmowałam. Usłyszałam pukanie do drzwi. Rzuciłam się na nie jak jakiś
drapieżnik na swoją ofiarę. Evans stała i patrzyła na mnie jak na totalną idiotkę.
- Co się
znowu stało?
- Nie mam
się w co ubrać na mecz!!
- Nawet mi
nie mów, że tylko dlatego musiałam tutaj biec…- zrobiła taką minę, że dałabym
wszystko żeby ktoś zrobił jej zdjęcie- Przecież idziesz na mecz!!! Ogarniasz?
Ubierz koszulkę Realu…, a właśnie, pożycz mi jakąś.
Zatkało
mnie. Jak mogłam być tak głupia? Otworzyłam szafę i zobaczyłam swoją kolekcje
koszulek piłkarzy. Oczywiście pokłóciłyśmy się o jedną. Po 15 minutach
szczęśliwa Rose paradowała w koszulce Cristiano Ronaldo, a ja założyłam tą z
nazwiskiem Ramos. Wyszliśmy wcześniej z hotelu, ale to i tak nie uchroniło nas
przed wielkim korkiem w centrum Barcelony. Strasznie się denerwowałam, że nie
zdążymy na wyjście piłkarzy. Na szczęście nie potrzebnie, byliśmy jednymi z
pierwszych osób zasiadających na trybunach. Oczywiście mój genialny braciszek
kupił miejsca w strefie kibiców Barcy i byłyśmy z Rose jedynymi ludźmi w białych barwach. Większość patrzyła na nas
dziwnie… wręcz wrogo. Nic sobie z tego nie robiąc wyczekiwałam z
niecierpliwością aż piłkarze wyjdą na boisko. Nagle zabrzmiał hymn Barcelony i
zawodnicy wyszli na murawę. Moje serce biło tak szybko, że na 100% pobiłam
jakiś rekord. Widziałam ich, naprawdę ich widziałam!!! Stali tam sobie jak
gdyby nigdy nic, jakby nie zdawali sobie sprawy co ze mną robią. Na ich
twarzach malował się spokój, opanowanie i koncentracja. Cały czas nie mogłam
uwierzyć, że to nie kolejny piękny sen. Piłkarze podali sobie ręce i gra się
zaczęła.
Realowi od
samego początku nie szło. Podania były niecelne, zdenerwowanie coraz większe, a
czas ciągle płynął. W końcu Messi w indywidualnej akcji strzelił pierwszą
bramkę dla Barcy. Moja trybuna oszalała ze szczęścia i euforii. Ashley zaczęła
się drzeć „Hala Barca” i Peter musiał ją uciszać, bo wzbudzała powszechne
zainteresowanie i rozbawienie w swojej mega krótkie spódniczce i wysokich
szpilkach. Z przygnębioną miną usiadłam i czekałam na „lepsze jutro”. Niestety
do końca pierwszej połowy nic się nie zmieniło. Moi idole stracili wiarę w
siebie i schodzili do szatni ze spuszczonymi głowami.
Moja mina
wyrażała wszystko, a oczy ciskały piorunami na kibiców Barcy, którzy tańczyli i
wskazywali mnie palcem jawnie się ze mnie śmiejąc. Nie mogłam tego znieść.
Pociągnęłam Rose za rękaw i wyprowadziłam z trybuny. Poszłyśmy do Mcdonald’a na
stadionie, żeby w końcu zjeść coś normalnego. Wpychając w siebie cheeseburgera
żaliłam się mojej przyjaciółce na wszystkie niesprawiedliwości i krzywdy tego
świata. Naburmuszona jak małe dziecko zajęłam swoje miejsce obok Chrisa i
czekałam na rozpoczęcie drugiej połowy.
Spodziewałam
się, że piłkarze wrócą odmienieni po kazaniach od trenerów, ale to co
zobaczyłam przerosło moje wyobrażenia. Pepe i Marcelo szli obok siebie śmiejąc
się z biednego Ozila, który nie mógł
sobie poradzić ze swoimi sznurówkami. W końcu Cristiano przewracając oczami
podszedł do niego i zrobił mu śliczne kokardki. Myślałam że padnę gdy Mesut
uściskał serdecznie Crisa i rozpromieniony poleciał do Casillasa pochwalić cię
że ma lepiej zawiązane buty od niego. Iker z miną znudzonego rodzica pogłaskał
Ozile po główce i odszedł. Jakim cudem byli tak spokojni?! Zdawało się że mecz
mieli głęboko gdzieś. Widać było, jak opanowanie zawodników wpływa kojąco na
zdenerwowanych kibiców.
W końcu
sędzia zagwizdał i rozpoczęła się druga połowa meczu. Piłkarze Realu grali
jakby ta pierwsza połowa w ogóle nie istniała. Już po pięciu minutach gry
Cristiano Ronaldo wbił pierwszą bramkę. Sektory kibiców królewskich po prostu
oszalały. Zaczęłyśmy z Rose skakać i krzyczeć. To było niesamowite uczucie,
chciałabym być teraz z kibicami Madrytu… Oczywiście nie zostałyśmy
niezauważone. Jako jedyne przytulałyśmy się i tańczyłyśmy jakiś dziwny taniec
gdy wszyscy dookoła siedzieli załamani. Ludzie w białych koszulkach zaczęli nam
machać z innych trybun, a my oczywiście odmachiwałyśmy z naszym firmowym
uśmiecham na twarzy. Większość podłapała nasz pomysł i wkrótce wszyscy kibice
Los Blancos machali sobie nawzajem i przesyłali buziaki. To było niesamowite.
Tylu otwartych ludzi. W Polsce taka akcja w życiu by nie wypaliła. Nagle Rose
zaczęła mnie ciągnąć za ramie, prawie mi go odrywając i darła mi się coś do
ucha ale ja zupełnie nic nie rozumiałam. Wskazała palcem na telebim, a tam??!!
Moja zszokowana twarz! Po trybunie poniósł się delikatny śmiech gdy wszyscy
zobaczyli moją głupią minę. Popaczyłyśmy z Evans po sobie. Oczywiście Ashley za
wszelką cenę starała się zabłysnąć i robiła wszystko by tylko było ją widać na
telebimie, ale bez skutku. W końcu postanowiła użyć radykalnych środków i
bezczelnie zepchnęła mnie z mojego miejsca. Wylądowałam na ziemi i z żądzą
mordu spojrzałam na blondi, która wdzięczyła się i wyglądała jakby ją coś
bolało. Moja reakcja była błyskawiczna… po prostu rzuciłam się na nią z
pięściami. Barbie wydzierała się jak jakaś świnia u rzeźnika. Chłopcy zaczęli
nas rozdzielać a Rose zawzięcie mi kibicowała jak zresztą połowę stadionu bo
cały czas byłyśmy na telebimie.
-Przywal
jej!!!! Dawaj Madd!!!- trzeba przyznać, że Evans była w sowim żywiole, czego
nie można było powiedzieć o Ashley.
-Tylko nie w
twarz! Błagam tylko nie w twarz! Peter ratuj mnie!
W końcu
zostałam brutalnie odciągnięta przez Chrisa, który starał się coś do mnie mówić,
ale do mnie nic nie docierało. Byłam tak wściekła, że miałam ochotę kogoś
zabić. Najlepiej barbie. I właśnie w tym momencie stało się coś niesamowitego,
coś niezwykłego, coś co wstrząsnęło całym stadionem. Sergio Ramos w pięknej
główce po rzucie rożnym strzelił drugiego gola dla królewskich. Cała złość w
jednej chwili wyparowała. Zaczęłam krzyczeć i piszczeć. Chris, który nie mógł
mnie już utrzymać puścił mnie wolno. Razem z Rose wykonywałyśmy po raz kolejny
nasz dziwny układ taneczny, ciesząc się nie tylko prowadzeniem Realu, ale także
zwycięstwem nad Ashley. Do końca spotkania zostało jeszcze 10 minut a nerwy
sięgały zenitu. Na szczęście do końca meczu nic się nie zmieniło i Real Madryt
wygrał wynikiem 2:1!!! Po wyjściu przed stadion zobaczyłam dużą grupę kibiców
królewskich więc do nich podbiegłam. Na szczęście znali angielski.
- Hej.
- No hej,
mam nadzieję że porządnie przywaliłaś tej blondynce- powiedział jeden z nich
szeroko się do mnie uśmiechając. Lekko się zarumieniłam.
- Ty już się
o to nie martw. Co planujecie, bo ja z koleżanką nie znamy tutaj nikogo…
- Z
koleżanką?- zapytał wyraźnie zainteresowany.
- No tak, Rose
chodź tutaj!- zawołałam do kumpeli.
- Co jest?-
zapytała z ciekawością przyglądając się wysokiemu Hiszpanowi.
- Wybieramy
się na obejście pobliskich klubów, może chcecie iść z nami?- tym razem odezwał
się przysadzisty blondyn, który w żadnym calu nie przypominał Hiszpana.
Wyglądał na grubo starszego erotomana. Od razu obiecałam sobie że będę się od
niego trzymać z daleka.
- Co ty na
to Rose?- zapytałam i spojrzałam na Evans. Odpowiedziała mi szerokim uśmiechem
co uznałam za zgodę.- No to idziemy!
- Gdzie
idziecie?- właśnie poszedł do nasz Peter, a ja przeklęłam w duchu dzień w
którym przyszedł na świat.
- My właśnie
poznałyśmy nowych kolegów, którzy byli tak mili że przyjęli nas do swojego
kręgu i zaproponowali…
- Nie
obchodzi mnie to co wam zaproponowali- przerwał nam Piotrek i patrząc z
obrzydzeniem na koszulki Realu- wracamy do hotelu.
- Ale
przecież jesteśmy w BARCELONIE!!!- wydarłam się z płaczliwą miną- nie możemy
spać grzecznie jak jakieś dzieci…
- Serio? A
mi się wydaje, że wy jesteście jeszcze dziećmi! Lepiej się pożegnajcie z
waszymi- tu spojrzał z pogardą na starszego erotomana- znajomymi bo jedziemy za
5 minut.
I tak po
prostu sobie odszedł. No myślałam że wezmę i cisnę czymś w niego…
- Ok… wolimy
się nie narażać waszemu opiekunowi…
- Daj
spokój, mój brat jak zawsze zgrywa mojego ojca. Daj mi swój numer, jak uda nam się wyrwać to do was
dołączymy.
Wymieniliśmy
się kontaktami i razem z Rose stałyśmy i parzyłyśmy się jak nasza jedyna
nadzieja na dobrą zabawę odchodzi. Potem ze zwieszonymi głowami odwróciłyśmy
się i poszłyśmy do samochodu.
Zaraz gdy
podjechaliśmy pod hotel wypadłam z auta i bez słowa zamknęłam się w swoim
pokoju. Chodziłam tam i z powrotem po sypialni próbując coś wymyślić, ale nic
nie przychodziło. Nagle usłyszałam jak ktoś puka do drzwi. Nie zamierzałam
otwierać, ale usłyszałam cichy głos.
- Madd to
ja- Rose otwórz.
Popędziłam
do drzwi prawie zabijając się o framugę. Za nimi stała Evans ubrana w najlepsze
i najsexowniejsze ciuchy jakie widziały moje oczy.
- OMFG!!! Co
ty odwalasz??? Skąd ty masz ten gorset!!! Wyglądasz jakbyś miała zaraz wejść na
jakąś rurę!
- Och nie
gadaj tylko się przebieraj. Idziemy na imprezę!
- Co? Jak? Gdzie?-
jąkałam się oniemiała.
- Nieważne,
pośpiesz się.
Poleciałam
do szafy potykając się o swoje nogi. Otworzyłam ją i po raz kolejny stanęłam przed
wiecznym problemem, a mianowicie „co na siebie włożyć”. Oczywiście Rose wyciągnęła
najkrótszą sukienkę jaką zobaczyła i zaczęła piszczeć i skakać z nią dookoła
mnie. Ehh… w życiu tego nie założę. Wyjęłam krótkie spodenki, jakąś bluzkę odkrywającą
brzuch i ubrałam trampki.
Zrobiłam sobie dość ostry makijaż i odwróciłam się do przyjaciółki która cały czas trzymała kurczowo sukienką w ramionach.
Zrobiłam sobie dość ostry makijaż i odwróciłam się do przyjaciółki która cały czas trzymała kurczowo sukienką w ramionach.
- Dobra, no
to zapodawaj ten twój genialny plan jak mamy zniknąć na całą noc żeby Peter
tego nie odkrył?
- Właściwie
nie ma żadnego planu, bo Twój kochany braciszek też wybrał się na miasto i go
nie ma…- powiedziała Evans z cwaną miną
- Skąd
wiesz???- wybałuszyłam oczy
- Przeszłam
się do jego pokoju, ale nikogo nie było, auta przed hotelem też nie ma więc…- zaczęła
Rose, a ja mentalnie się spoliczkowałam że na to nie wpadłam.
- To
zajebiście!!!- zaczęłam się drzeć i skakać w kółko- ty moja mądra przyjaciółko,
twoja inteligencja ocaliła nam życie!!!- wydzierałam się wniebogłosy.
Evans zaczęła
się śmiać i pokładać po podłodze. W końcu się jakoś ogarnęłyśmy. Rose
zadzwoniła po TAXI, a ja do chłopców, żeby zorientować się gdzie są. Zadowolone
i cholernie z siebie dumne wsiadałyśmy do żółto- czarnego auta i pojechałyśmy do światowego centrum rozrywki.
asdfghjk xD Rose ty geniuszu :P
OdpowiedzUsuńśwoetne i dobrze, że zmieniłaś czcionkę! XD
Pisz dalej młoda! :DD
sdfghjk
ja w koszulce Cristiano <33
znaaczy Rose O.o
i ta jej sukienka! omfg xD na jaką rurę wskoczy? hahah
dobra pisz dalej.. chce żeby Rose była z Peterem xD lol